Sekretne życie gałązek

Sekretne życie gałązek

autor: augustyn

26.12.2017


Czający się będą ukarani.
Ukryte zostanie znalezione.
Pachnące zostanie wywęszone.
Smaczne zostanie zjedzone.

Z „Wielkiej Księgi Joszka Myśli Głębi

No, chyba że z okazji Świąt wielką swą łaskawość okażę. Mruknę, odpuszczę, prychnę i wypluję. Albo mi się uleje, zdarza się najzdrowszym. Mam nadzieję.

Koty pod choinką

Dwa kotki pod choinką? W prezencie? Dla mnie?

Odrębność i koenzym Q10

Joszko ma własne, całkowicie odrębne od mego mniemanie o tym, co jest bezpieczne, a co może stanowić zagrożenie. Kiedy ja nieodpowiedzialnie bagatelizuję różne zjawiska, on w dwójnasób intensywnie je bada, analizuje i z zapałem testuje. Poświęca się, nadkładając drogi i obchodząc, prawie otaczając, których_tu_nie_było_wczoraj gałązki przykrywające zimujące w naszym nowym parku roślinki. Lekkomyślnie założyłem, że pod gałązkami są małe, delikatne krzaczki wymagające ochrony przed zimnem. Cóż za brak wyobraźni. Tam mogą czaić się potwory nieznane nam wcale.

Mogą wstać, urosnąć znienacka, skoczyć do gardła, przegryźć tchawicę, wyszarpać struny głosowe, aby zabijać w milczeniu, bo nie lubią hałasu. Powalić na ziemię, pazurami wydłubać oczy, odgryźć język i połknąć go w całości, bo to przecież dobrze robi na potencję. Rozerwać tępymi szponami powłoki brzuszne, wygrzebać jelita, owinąć sobie nimi korpus, wcierać w szorstką skórę naszą krew, która u tych potworów działa na cerę lepiej niż koenzym Q10 na skórę ludzką. A kiedy przestaną się poruszać w ostatnich drgawkach nasze stopy, odgryźć dłoń i jako trofeum zabrać na pamiątkę. A na koniec skurczyć się i schować wśród gałązek leżących na trawniku.

Ja już o tym od dzieciństwa nie myślę. Widzę gałązki – myślę „gałązki”. Skostniałem, wyobraźnia mi się zbanalizowała, ale Joszko myśli o tym często, może nawet śni o tym. Śni o tym, jak chroni świat przed zagrożeniem takim, bądź większym jeszcze. Bo zło czai się wszędzie. Wie to Joszko, wiedziała Agata Christie, tylko jak zwykle ja okazuję się durnym ignorantem.

Hanutka bawi się światełkami

W przeddzień

To, które znam, przyszło z tym nieznajomym, które schowało się za drzwiami. Wypłoszę je, od tego jestem. Potrafię. Jak wypłoszę, to przegonię. No, chyba że będzie miało dla mnie coś smacznego…

Stojąca w przedpokoju choinka, ściśnięta siatką nie przypomina drzewka, więc może z tego powodu zaniepokoiła Joszka bardziej, niż bym się spodziewał. Dzielnie bronił domu przed wrogiem, którego sam sobie wyimaginował. W nagrodę pojechał z nami na świąteczne pierwszodniowe „śniadanie”. Swoją kindersztubą i karnością, którą zmobilizowały wspaniale czekające na niego mięsne smakołyki, zaskoczył wszystkich prócz nas. Nawet obecność przyjaciółki – Tosi, smakowitości smakołyków nie była w stanie przyćmić.

Olać święta?

Mała Tosia swoją ekscytację uzewnętrzniła, układając pod choinką mały, owalny brązowy prezent. Joszko szybko pobiegł sprawdzić, czy to nie jest coś dla niego. Wyczuł, że nie i uznał, że zwyczaje tu panują takie, iż zaznaczyć swą obecność trzeba. Zrobił krok, lekko zadarł nogę i prysnął na drzewko.

Papier i nowoczesne środki czyszczące działają cuda. A może ze względu na święta, nikt się nawet nie zająknął w dezaprobacie? A może ludzie tak wspaniale wyrozumiali? Nawet pozaświątecznie. A może uszło uwadze? Tyle ważnych pytań i żadnej pewnej odpowiedzi.

Joszko i york - Tosia


Podziel się, udostępnij, skrytykuj, albo pochwal, jeśli wolisz.

Komentarze
Komentarze archiwalne:
Komentarze archiwalne z wordpressowego bloga


W jakiś sposób podobne: