Geocentryzm tornjaka

Geocentryzm tornjaka

autor: augustyn

11.02.2018


Wielki! Nadspodziewanie wielki jest mój rewir. Czy Dziwadła będą mnie tu zabierać codziennie? Jak to obejść? Jak wszystko zapamiętać? Dam radę? Ja nie dam rady? Dam radę! Na wszelki wypadek zastosuję inne sposoby na pokazanie i utrzymanie w okolicy właściwej mej estymy. Ślady. Nowy, straszny mój zapach. Niby mnie nie ma, a jednak jestem. Straszliwą niepewność zasieję. Skoro nie mogą zobaczyć, jaki wspaniały i przyjazny jestem, to lepiej niech drżą w przestrachu.

Postrach okolicy

Niech drżą w przestrachu …

Od niedawna Joszko zaczął „zasypywać” miejsce, gdzie zrobił kupę. Dwa drapnięcia bez wielkiego zapału. Na dzisiejszym spacerze robi to kolejny raz. Bez wypróżniania się, po prostu drze trawę z zapałem, ze złością może jakąś nawet. Na szeroko rozstawionych nogach, rozcapierzonymi łapami robi kilka szarpnięć i dumnie rusza dalej. Od początku podekscytowany, nie ustaje w zapale węszenia, rozglądania się na boki, meandrowania dookoła nas.

Biegnący Joszko

Nadchodzę

Kosmos

Bywamy tu sporadycznie. Pseudozimowy wieczorny spacer w środku miasta. Właściwie pustki. Pojedyncze sylwetki ludzi gdzieś na granicy rozpoznawalności. Mgłę rozjaśniają latarnie. Kule mlecznego światła rozmytą aureolą łagodnie oświetlają przyjazną sylwetkę żeliwnego Kopernika siedzącego na ławce w parku swego imienia. W oddali, po drugiej stronie ulicy, widać zarys przytłaczającej w tym świetle sylwetki wielkiego betonowego Sapera. Huczą opony samochodów, ale Joszko i tak ma większy problem.

Park Kopernika w Ełku

Układ planetarny to nie jest coś, obok czego można przejść obojętnie. Joszko stopuje nas przed Ziemią. A co będzie, jak dotrzemy do Jowisza? Ten to dopiero robi wrażenie. Kosmos się psu zwalił na głowę i zamieszał w psychice. Masuriana klepie przyjacielsko naszą domową planetę i Joszkowi odpuszcza niepokój. Rusza ścieżką, szerokim łukiem omija Wenus, a Merkurego ma już w nosie. Jak widać, każdy ma swój własny kosmos. Także kosmos lęków i pragnień.

Spacerujemy po terenach, na które przychodzi ze swoimi pupilami wielu ludzi. To w końcu środek miasta, a nie nasze spokojne zadupie. Joszko, całym sobą, zachłannie wsysa zapachy. Wygląda, jakby robił tylko wdechy. Zasysa powietrze i zatrzymuje je w sobie. Kawał psa, ale i tak nie do pojęcia jest, gdzie to się wszystko mieści.

Nos

Zachować, skompresować wszystkie te obrazy, które tworzą się w mojej głowie przynoszone przez nos. Nos – narząd przed duże N. Biedny ten, który nigdy nie wtykał nosa w ziemię, aby poczuć dogłębnie zapach pozostawiony przez delikatną skórę pomiędzy poduszkami łapek tej suczki, która przechodziła tu rano. Biedny ten, któremu ten zapach nie wyświetlił w wyobraźni obrazu, jak porannie rześka collie stawia swe smukłe nogi w tym właśnie miejscu, jak lekko się od ziemi odbija, wygina gibko grzbiet, obraca głowę, żeby sprawdzić, gdzie jest jej dziwadło – tak, też samica. Jak uspokojona biegnie dalej, wyhamowuje, bo z drugiej strony widać tę zołzę pekińską spod dwudziestego piątego. Coś się może zdarzyć.

Joszko tropiący

Biedny jest ten, który ma tylko atrapę nosa, tak, jak na ten przykład moje szorstkie Dziwadło. Ja wciągam powietrze i widzę tu przeszłość, godziny, nawet dni ostatnie. Psy, suczki, dziwadła, zwierzydła, cudaczne stworzenia, co od ziemi się odrywają i nie chcą spaść. Mnóstwo stworzeń do upilnowania. Nie ja sobie ten rewir wybierałem, ale ja sobie z nim muszę poradzić. Trzeba zdalnie uprzedzić stworzenia okoliczne, że kończy się samowola, bo nadszedłem. Zostawię ślad tu i tam, i tam, i tu. Nie, nie zjadłem aż tyle, żeby wszędzie ułożyć brunatną dominantę, ale na razie wystarczy li tylko, jak zostawię ślad łap swoich. Wielki ślad, wielkich łap, połączonych błoną palców zakończonych pazurami. Ślad tornjaka. Joszka ślad.

Joszka ślady na piasku

Joszka ślad

Ponoć takie udawane zakopywanie własnych odchodów, czy drapanie łapami ziemi to pozostawianie śladu z gruczołów usytuowanych pomiędzy poduszkami psich łap. Potu? Takie wyjaśnienie mi pasuje. Wedle innej teorii to, analogiczne do zachowania kotów, zasypywanie własnych odchodów. A takie wyjaśnienie mnie nie przekonuje ani trochę. Są też chyba inne wyjaśnienia. Są?


Podziel się, udostępnij, skrytykuj, albo pochwal, jeśli wolisz.

Komentarze
Komentarze archiwalne:
Komentarze archiwalne z wordpressowego bloga


W jakiś sposób podobne: