
Park
autor: augustyn
25.12.2018
Słyszymy jakieś głosy, może raczej głos. W sumie nic dziwnego — jest wieczór, dość cicho, głos się niesie. Ktoś niedaleko coś mówi. Skrzeczy trochę.
– To ten park zrobili żeby psy wyprowadzali?! – słyszymy i w tym momencie orientujemy, że to do nas i o nas.
Masuriana patrzy na mnie z uśmiechem niedowierzania, ja odwzajemniam się uśmiechem politowania.
– Po Komedę zaraz zadzwonię! – słyszę kolejne zdanie. Jak po Komedę? Przecież nie żyje prawie pół wieku. Marszczę czoło z wysiłku. Umysłowego.
– Na komendę zaraz zadzwonię! – poprawia się pani w mojej głowie. I tym to dopiero mnie ubawiła.
Ten nasz parczek — tak, nie boję się mówić „nasz” — powstał rok czy dwa lata temu w miejsce zakrzaczonego bagienka. Nasze koty pewnie żałują utraty ptasiego siedliska, miejsca polowań. My mniej, bo martwe ptaszki pod drzwiami to nie był miły widok. Zredukowała się też prawdopodobnie liczba komarów — z bagna został jedynie ładnie obłożony wikliną rów. Parczek jest zadbany, utrzymywany wzorowo przez służby miejskie. Aż dziw, bo to zadupie przecież, osiedle domków jednorodzinnych — jakiś margines wyborczy. A jednak jest schludnie, nawet kosze na śmieci w pobliżu pojawiły się tego lata. Wygodne, nie trzeba worka z psimi odchodami nieść do domu. Można też porzuconą metr od kosza małpkę do niego wrzucić, żeby nie psuła wizerunku swą pustką. Swoją drogą — ile trzeba wypić, żeby nie trafić do kosza, opierając się o niego? Tylko małpki* to wiedzą.
– Czy to ta kobieta od bernardyna? – pytam masurianę.
– Chyba nie, to jest raczej sąsiedni dom.
– No to się towarzystwo dobrało – dom w dom.
– I w innym świetle stawia ich mniemanie, że psa im ktoś otruł.
Pamiętacie panią od sikania na kamienne ogrodzenie? Pisałem** o niej już chyba dwukrotnie i to o nią pytałem teraz masurianę. A dlatego pani mi się teraz przypomniała, bo zachowanie podobne. Pani była tylko piskliwym głosem i niewyraźnym zarysem postaci w półotwartych drzwiach z tyłu domu. Z tyłu, bo park jest umiejscowiony na tyłach ulicy, przy której ta pani mieszka.
Po późniejszym sprawdzeniu okazało się, że to była właśnie ta pani, a nie jej sąsiadka. Całe szczęście, bo gdyby to była sąsiadka to można by domniemywać, że taką czystą żółcią można się jakoś zarazić od sąsiada. I epidemia złości, nienawiści i niechęci do ludzi gotowa. Etiologia choroby nieznana.
Zdarzyło się raz. Chodzimy tam czasami częściej niż raz dziennie. Ciągle jestem gotowy na głos oburzenia, ryk syreny policyjnej, kajdanki na nadgarstkach, zimną celę, chleb i wodę, schronisko dla psów. Są Święta, więc może przebłagam panią, odpowiadając na jej pretensje życzeniami „wesołych świąt”? A może posunąć się do mistyfikacji i palnąć hasłem wielkiej rodziny Radio Maryja: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Dziewica zawsze Maryja”?
* Małpka to taka mała buteleczka alkoholu, mini piersióweczka 200 mililitrów, mini klasyka 100 mililitrów, bądź inna pomagająca pijakom utrzymywać się w przekonaniu, że nie są alkoholikami.
** Pisałem w “Urynowej krucjacie” choćby
Komentarze
W jakiś sposób podobne:
Kategorie:

Słowniczek:
zwierzydła
to: głównie koty, ale inne zwierzaki też mogą się na to określenie załapać