Spotkałem ją parę tygodni temu. Od razu wpadliśmy sobie w oko. I w nos – bo ważniejsze jest to, co się czuje niż to, co się widzi. Wzrok może być zawodny. Złudzenia optyczne i inne takie błędy niedoskonałego zmysłu. A węch – jak się porządnie zaciągniesz, to wiesz wszystko! I poczułem coś do tej złotosierściatej blondyny. I ona do mnie na pewno też – ale to oczywiste. Jak można się we mnie nie zakochać?
Spotykamy się od czasu do czasu. Na spacerach albo u niej. Ona się na mój rewir dopiero przenosi, więc na razie widujemy się nieregularnie. Parę razy wieczorkiem już hasaliśmy w świetle latarni, wśród choinek. Piękny wybieg ma. Dużo miejsca, bezpiecznie ogrodzony, obsadzony drzewkami zapewniającymi intymność. Nieee, nie mam na myśli żadnych bezeceństw, jedynie zwykły, przyziemny romantyzm. Kiedy ją dopadnę, wskoczę, ścisnę swymi długimi, silnymi łapami i dosiędę. Podgryzę za uszko, zębami szyję popieszczę, za gardło chwycę. To tylko wprawki takie, zabawa, nie ma mowy o zaangażowaniu, za młody jestem. Na ustatkowanie się i inne poważne spraw przyjdzie czas.
Nie byłem przy tym, ale z opowieści masuriany wiem, że pierwsze spotkanie Joszka z Elzą było dla szczeniaka ciężkim doświadczeniem. Starsza od niego suczka, choć porównywalnych gabarytów, była silniejsza i zaznaczała swoją dominację, przewracając go i dosiadając od czasu do czasu. Szalały tak, że Joszko następnego dnia trochę kulał i uznaliśmy, że się przeforsował. Do czego może doprowadzić zapatrzenie w płeć.
Była tu. Stała tu. Łap jej zapach w nozdrza wciągać chcę.
Większość spacerów zaczyna się lub kończy w pobliżu dróżki nad rowem, prowadzącej do Elzy. Nie zawsze Dziwadło pozwala się zaciągnąć pod wejście, abym sprawdził, czy ona jest, a jeśli nie, to kiedy była, co robiła, w jakim jest stanie? Przecież muszę mieć jakiś kontakt. A komórki mi kupić nie chcą. Dziwadła jakieś. Nienowoczesne. I przez to nawet porządnej fotki nie mam.
Elza chyba trochę pozwala Joszkowi na to, by był górą. Pozwala się przewrócić, odsłania gardło. Manipuluje gościem, jak to samica. Kiedy jest zmęczona, albo coś jej nie pasuje, to wystarczy, że burknie tylko i Joszko zwalnia. Czasami też zawinie się zwinnie i go przewróci, czasami sama dosiądzie, żeby wiedział, że nie wszystko mu wolno. Bardzo dobrze, i tak mu się w głowie przewraca.