
Tłusty czwartek
autor: augustyn
23.02.2017
Tłusty czwartek zaczął się dla Joszka w środę. W trakcie przygotowywania sobie kanapek na kolację – ukończony pierwszy krok z książki kucharskiej: „ukroić trzy grube pajdy chleba” – zadzwonił telefon. Aby chronić się przed zabójczym promieniowaniem z kosmosu, mamy ściany domu wyłożone ołowiem. To co prawda chroni nasze zdrowie, ale zakłóca sygnał gsm, więc, aby pogadać swobodnie, muszę wychodzić do przedpokoju. W trakcie rozmowy mija mnie Joszko z masurianą – wrócili ze spaceru.
Jak to faceci, przez telefon gadamy tylko o konkretach, więc szybko mijają nam trzy kwadranse. Łatwo się domyślić, jaki jest tego efekt. W kuchni na stolnicy pusto. Joszko? Rozglądam się: żadnych okruszków, śladów śliny, pies znudzony u siebie na posłaniu.
– Schowałaś chleb? – pytam masurianę.
– Nie, nie było już czego chować.
Memory three, i wszystko jasne.
Czwartek
Z dalekiego końca kuchni, znad talerzyka z pączkami widzę w przedpokoju Joszka. Coś podrzuca, a ogonem wywija tak, jakby dostał nową zabawkę.
– Czym on się bawi? – pytam, bo masuriana jest bliżej.
– To mysz!
Trzeba mu niestety przerwać zabawę. Wstaję, po drodze biorę papierowy ręcznik. Mijam masurianę, która idzie po smakołyk na przekupienie Joszka. Myszy już nie widać, a psu nie drgnie nawet powieka. Wyraz pyska: nie mam pojęcia, gdzie to jest.
– Daj. Proszę, zobacz, co mam. – masuriana podsuwa mu pod nos smakołyk. Zadziałało. Joszko upuszcza mysz, którą ja niepostrzeżenie zabieram, jednym wyrobionym ruchem zawijając w ręcznik. Łatwo poszło.
Pączki
Na talerzyku masuriany leżą dwa pączki.
– A gdzie pączek dla Joszka?
– Tutaj: jeden dla ciebie, drugi dla niego – żartuję błyskotliwie.
– A ty ile zjadłeś? – masuriana bezlitośnie zmazuje uśmiech z mojej twarzy.
– Dwa. – spoglądam na dwa kolejne pączki czekające na mnie na talerzyku.
– Ile?
– No dwa, i dwa, i dwa.
– Czyli zjesz sześć pączków?
– Zjadłem sześć.
Joszko kładzie pysk na stole, więc koniec przesłuchania.
– Nie wolno. – masuriana uczy psa.
– Ej! – układam psa ja.
Joszko nie zbliża pyska do talerzyków, ale zamarł i hipnotyzuje wzrokiem brązowy, błyszczący pagórek.
Nie udało się, ale Dziwadło zmiękło. Żarcie, micha, idziemy…
* Więcej o zgryzie nożycowym we wpisie „Zew krwi”.
Komentarze
W jakiś sposób podobne:
Kategorie:
