
Joszko i Komnata Tajemnic
autor: augustyn
01.04.2018
Wszystkie nasze koty są wysterylizowane. Mówi się, że kot po sterylizacji robi się leniwy i gruby, że gnuśnieje. Nasze koty owszem – przybrały na wadze, ale leniwe nie są. Nie bardziej niż przed sterylizacją. Wszystkie są łowne, a w konsekwencji tego, że są dobrze karmione, to chyba sporadycznie tylko zjadają swoje trofea łowieckie. Często jest tak, że biegam po domu, czaję się, czołgam, meble przestawiam, żeby takie żywe trofeum z domu wyprowadzić. Siłą, bo perswazją nie daję rady. Wyobraźcie sobie scenkę: facet z kasierzem akwarystycznym usiłuje złapać mysz, a między nogami kręcą mu się trzy rozbawione koty.
Po schwytaniu delikwent taki, myszka, nornica, wróbelek, nielot drozda wraca do ogrodu. Jako że w domu naszym panuje wolność, równość i równiejszość to koty mogą swobodnie wychodzić i wchodzić przez otwarte okienko w piwnicy. Koty uważają, że wolność owszem, kotom jest z natury przynależna, jednak reszta żywego stworzenia nie zawsze na nią zasługuje. Efektem tego jest to, że taki do ogrodu właśnie uwolniony stworzeń wraca po chwili do domu w pyszczku kota. W pyszczku… Widzieliście kiedyś, jak kot ziewa? To paszcza jest wielgachna, a nie pyszczek! Tylko zamknięta wygląda taka drobniutka, niegroźna, niewinna.
Któregoś razu, wykończony kolejnym przestawianiem po cholerze ciężkiej szafy, żeby wydobyć zza niej jakiegoś gryzonia, uległem. Uległem masurianie (abo to pierwszy raz?) i zgodziłem się na zainstalowanie w garderobie obozu przejściowego dla niedoszłych uchodźców i wzgardzonych kocich posiłków. Plan był taki, że będzie to bardzo chwilowe miejsce odizolowania, do czasu, aż znajdę czas, aby je wynieść gdzieś dalej od domu. Plan… Ponoć Pan Buczek potrafi się osmarkać, śmiejąc z planów ludzi.
– Jeszcze nie. One takie śliczne są. I kupiłam im właśnie taką mieszankę zbóż. Zobacz, jak jedzą. Jaki apetyt mają. I ta z pręgą na grzbiecie już się tak nie boi.
– Mysz polna.
– Może się zaprzyjaźni z resztą myszy?
– Ta reszta to nornice.
– Myszy.
– Tak, myszy – przytakuję, przecież masuriana zawsze ma rację. To niech ma i teraz.
– One nie mają się zaprzyjaźniać, tylko wrócić na łąkę. – dodaję.
– Jeszcze trochę. Teraz noce jakieś zimne.
I tym sposobem mamy w garderobie przytułek dla myszy i nielotów uratowanych z paszcz naszych lwów domowych. Hodujemy niedojedzony koci pokarm. Co będzie dalej? Pchły złapane w sierści Joszka? Głodne kleszcze?
PS
Joszko nie wie, co to Prima Aprilis. Za młody nadal jest. I tak powinno być. O tym, że Świętego Mikołaja nie ma, też się jeszcze nie dowiedział.
I galeryjka jeszcze:
Komentarze
W jakiś sposób podobne:
Kategorie:
