
Zamach
autor: augustyn
02.04.2017
Kilka ostatnich dni wstawałem około piątej lub nawet wcześniej, więc Joszko nie ma dzisiaj szans na spełnienie się w roli budzika. Może to i dobrze. W ten weekend zmiana czasu. Będzie miał możliwość dostosowania się do czasu letniego.
Poranek
Wczesny. Zamiast do kuchni, by zaparzyć kawę, zaglądam do salonu, lekko otwarte drzwi sugerują kocią samowolkę. Krok do środka i wiem, że owszem – któryś kot jest sprawcą otwartych drzwi, ale zapach wyczuwany nawet przez mój upośledzony narząd węchu i trzy brązowo zielone plamy świadczą o tym, że nie koty tu balowały. Czyli Joszko ma biegunkę kolejny dzień. A za telewizorem dostrzegam jeszcze kocią kupę, chyba dla towarzystwa któryś zrobił. W porównaniu z joszkowymi tak mikra, skromniutka, biedna taka, że aż prawie mi jej żal.
Papier, sedes, papier, sedes, miska, płyn, woda, szczotka, sedes, woda, płyn, szczotka. Jaki piękny początek dnia.
Joszko już wczoraj miał rozwolnienie, mimo to dostał posiłki. Jedynie zmodyfikowanie nieco, bez kaszy, którą podejrzewaliśmy o rewelacje żołądkowe Joszka. Dzisiaj zapowiada się post. Obym nie musiał się z nim solidaryzować, bo już jestem głodny.
Spisek
Kręci się wygłodniały, próbując liznąć cokolwiek, choćby spód talerzyka. Musi wytrzymać do jutra.
Jutro
Na spacerze węszył i skubał coś w trawie. Korzonki próbował podjadać? Już niedługo koniec głodówki. Niech się tylko masuriana obudzi. No tak, to wcale nie tak niedługo… Biedny Joszko. W geście solidarności nie będę psa drażnił jedzeniem i kanapkę zjem ukradkiem, w tajemnicy przed nim.
Komentarze
W jakiś sposób podobne:
Kategorie:
