
Tornjak Joszko w podróży
autor: augustyn
05.04.2017
Podróż za jeden uśmiech i kilka litrów śliny
Zaplanowana na jakieś 6 godzin jazda to dla Joszka pierwsza od głębokiego szczenięctwa tak długa podróż. Wchodzenie do auta to cały czas duży problem, nie widać postępów niestety. W jego przypadku „wchodzenie” to eufemizm. Nadal muszę go na siedzenie wkładać. Na jednym z postojów niechęć zaowocowała drżeniem nóg.
Sama podróż poszła już lepiej. Ślinienie nadal dość obfite i z tego powodu, że Joszko często trzyma pysk między siedzeniami, trzeba będzie kupić jakiś pojemnik, w który będzie kapał. Inaczej nam przestrzeń między fotelami zawilgotnieje. Kręcił się, kładł, wstawał, obracał, każde zatrzymanie na światłach, mocne wyhamowanie przy budowach i remontach dróg – a Polska budową stoi – to powód do niepokoju.
W Olsztynie, mocno w remoncie, mimo że tramwaje już ponoć jeżdżą, Joszko obszczekał jakiegoś robotnika w pobliżu. Człowiek miał kask na głowie, żółtą odblaskową kamizelkę i zbliżał się. Ucieszyło nas to – może zaczyna się czuć w samochodzie jak u siebie?
Aleją gwiazd
Joszko wyciszył się trochę na kilkudziesięciokilometrowym odcinku drogi szybkiego ruchu. Położył się wreszcie i zamknął oczy. Może nie „zamknął”, a zamykał. Układał się w różnych trochę dziwacznych pozycjach i podsypiał chyba nawet. Prawdziwa podróż – trasa. Musiałem uważać głównie na to, aby mi ktoś z Trójmiasta w tył nie wjechał. A wydawało mi się, że to w Warszawie i Krakowie szybko jeżdżą. Pędzę zgodnie ze znakami sto, sto dwadzieścia, a i tak nawet wywrotki nas wyprzedzają. O co chodzi?
McDonald’s
Masuriana poszła po shake’i. To jedyne, po co zdarza nam się trafić do tego „baru”. Zabrałem Joszka do pustego ogródka, żeby mieć spokój. Zrezygnowany, że nie może wejść z panią do środka, powlókł się ze mną. Wróbelki i inne małe ptaszki ucztują dookoła na resztach, które pozostawili kulturalni klienci tej „restauracji”. Jedyny pożytek z tego, że ludziom czasami brak odrobiny kultury. Joszko jest mocno zainteresowany ptaszkami, są kusząco blisko. Zagląda to tu, to tam, a ja go chwalę za to, że nie ciągnie. Ptaszki odwracają jego uwagę od wychodzących przez boczne drzwi ludzi. Do czasu.
Jakieś młode dziewczyny rozmawiając, wyszły na zewnątrz. I jedna cmoknęła na Joszka. Ten – szczęśliwy, że ktoś zwrócił na niego uwagę, wykonał skok w jej stronę. Krótki, bo wyhamowany przeze mnie. Gdybym go nie powstrzymał, wskoczyłby dziewczynie na ramiona przednimi łapami. Udałem, że nic się nie stało i czekałem, aż cmoknie drugi raz. Miała szczęście, że tego nie zrobiła, bo pozwoliłbym Joszkowi nacieszyć się bliskim spotkaniem. A bezmyślne dziewczę, jak sądzę, nigdy więcej by nie cmokało na obce psy.
Komentarze
Kategorie:
