Hel – urlopu dzień piąty, ostatni  – Joszko movie #7a

Hel – urlopu dzień piąty, ostatni – Joszko movie #7a

autor: augustyn

10.04.2017


Czy to pies, czy to szympans, nawet ten trzeci szympans – każdy inteligentniejszy ssak powinien mieć pasję. Bądź pasje. Ich brak czyni stworzenie niepełnym, wybrakowanym, pustym, płytkim.

Z „Wielkiej Księgi Joszka Myśli Głębi”

Mógłbym użyć mocniejszych słów, ale włochate Dziwadło ich ostatnio nadużywa, zupełnie, jak ja swego pięknego, głębokiego, donośnego głosu. To jednak dla równowagi, jak mawia to właśnie Dziwadło.

Pasje

Gdybym był zmuszony napisać CV, a nie muszę, bo mam osobowość, która zapewnia mi byt i adorację, to w sekcji zainteresowania napisałbym: kopanie dziur, zabawy wodą, rwanie, niszczenie, szarpanie, drażnienie się z dziwadłami. A to tylko te najważniejsze.
Byt, spokojny byt to podstawa piramidy potrzeb Masłowa – zaspokojona, adoracja, potrzebna niezbędna dla rozwoju pewności siebie i poczucia własnej wartości – zaspokojona. Jest jeszcze tkwiąca we mnie głęboko potrzeba pracy. Z tym jest trochę kłopotu. Radzę sobie, pilnując rewiru, tego czy innego – więc uznajmy, że zaspokojona. Przy okazji świetnie się bawię, kiedy Dziwadła dwoją się i troją, próbując mnie czymś zająć, przekupić smakołykiem, gdy głośno bawię się w strzeżenie stadła. Jak łatwo manipulować dziwadłami.

Joszko w piasku

Ulica helska na Helu

Słoneczna, lekko wietrzna sobota. W sam raz na ostatni spacer ulica helską (helską wg Googlemaps, bo Helska jest w innym miejscu) do plaży i morza. Zaułkami, bo na weekend zjechało się sporo ludzi. Po lewej czynna jednostka wojskowa, po prawej tereny infrastruktury  dawanego portu marynarki wojennej, teraz „hektary” do kupienia. Zdewastowane budynki i las. Nie wiemy, co nas na końcu tego kilometrowego spaceru spotka. Oby to było wejście nad morze.

Pomiędzy zakończonym drutem kolczastym ogrodzeniem tajnej bazy podwodnych dronów a oczyszczalnią ścieków jest wąskie przejście, taka śluza do zatoki. Nasze wrota do hektolitrów jodu i kolejnych chwil szczęścia Joszka.

W drodze do spełnienia

Piasek, woda! Poczekają, dziwadła jakieś z poczwarkami parę kroków ode mnie. Woła mnie! Któreś mnie woła?! Chce się przywitać.

Jedyni ludzie w zasięgu wzroku, akurat przy wejściu. Witamy się, wstrzymujemy Joszka i zaraz po odpowiedzi „dzień dobry” słyszę cmokanie. Joszko się dusi wyrywając do ludzi, a ktoś znowu cmoka.

– Jeśli ktoś nie przestanie cmokać, to on będzie bardziej ciągnął – i dzielnie powstrzymuję się od skończenia zdania – i może mi się wyrwać.

– Przepraszam – mówi Pani, uśmiecham się do niej, patrzę chwilę na mężczyznę, a po sekundzie odchodzimy. Szczęśliwie Joszko jest wystarczająco zainteresowany plażą i morzem, więc nie musimy się siłować. Zbytnio.

No dobra, nie chcesz puścić, to nie, tam woda, piasek. Czekają. Na mnie czekają.

Woda niejadalna

Odchodzimy na odległość, która wydaje się na tyle dużą, że Joszko nie popędzi do ludzi i spuszczamy go ze smyczy. Trochę zabaw, biegania, rzucania kijków i Joszko oddaje się dziś z dużym zapałem swojej skłonności do kopania. Nauczyłem się kompilować kawałki filmów, więc proszę:

Powrót

Droga powrotna z umęczonym Joszkiem okazuje się wcale nie taka spokojna, jak mogłaby się wydawać. Pan na rowerze patrzył na psa jakoś wyzywająco, więc ten musiał zareagować. Spiąłem się i utrzymałem szarpnięcie. Dwie dziewczyny, z którymi przyszło nam się minąć przy kamieniu imienia bezimienia, zignorowały Joszka, więc ten ledwie je spokojnie wąchnął w przelocie, dwie dziewczyny z psem ominęły nas szerokim łukiem, nie byliśmy godni nawet ich spojrzenia. Joszko miał je gdzieś, ale psa już niekoniecznie, potrzebne były nadzwyczajne środki w postaci kiełbasek z pojemniczka na smakołyki. Ostatnie chyba spotkanie z plażą.

Dwa ślady


Podziel się, udostępnij, skrytykuj, albo pochwal, jeśli wolisz.

Komentarze


W jakiś sposób podobne: