
Hel – urlopu dzień piąty, ostatni – Joszko movie #7a
autor: augustyn
10.04.2017
Z „Wielkiej Księgi Joszka Myśli Głębi”
Pasje
Ulica helska na Helu
Słoneczna, lekko wietrzna sobota. W sam raz na ostatni spacer ulica helską (helską wg Googlemaps, bo Helska jest w innym miejscu) do plaży i morza. Zaułkami, bo na weekend zjechało się sporo ludzi. Po lewej czynna jednostka wojskowa, po prawej tereny infrastruktury dawanego portu marynarki wojennej, teraz „hektary” do kupienia. Zdewastowane budynki i las. Nie wiemy, co nas na końcu tego kilometrowego spaceru spotka. Oby to było wejście nad morze.
Pomiędzy zakończonym drutem kolczastym ogrodzeniem tajnej bazy podwodnych dronów a oczyszczalnią ścieków jest wąskie przejście, taka śluza do zatoki. Nasze wrota do hektolitrów jodu i kolejnych chwil szczęścia Joszka.
W drodze do spełnienia
Jedyni ludzie w zasięgu wzroku, akurat przy wejściu. Witamy się, wstrzymujemy Joszka i zaraz po odpowiedzi „dzień dobry” słyszę cmokanie. Joszko się dusi wyrywając do ludzi, a ktoś znowu cmoka.
– Jeśli ktoś nie przestanie cmokać, to on będzie bardziej ciągnął – i dzielnie powstrzymuję się od skończenia zdania – i może mi się wyrwać.
– Przepraszam – mówi Pani, uśmiecham się do niej, patrzę chwilę na mężczyznę, a po sekundzie odchodzimy. Szczęśliwie Joszko jest wystarczająco zainteresowany plażą i morzem, więc nie musimy się siłować. Zbytnio.
Odchodzimy na odległość, która wydaje się na tyle dużą, że Joszko nie popędzi do ludzi i spuszczamy go ze smyczy. Trochę zabaw, biegania, rzucania kijków i Joszko oddaje się dziś z dużym zapałem swojej skłonności do kopania. Nauczyłem się kompilować kawałki filmów, więc proszę:
Powrót
Droga powrotna z umęczonym Joszkiem okazuje się wcale nie taka spokojna, jak mogłaby się wydawać. Pan na rowerze patrzył na psa jakoś wyzywająco, więc ten musiał zareagować. Spiąłem się i utrzymałem szarpnięcie. Dwie dziewczyny, z którymi przyszło nam się minąć przy kamieniu imienia bezimienia, zignorowały Joszka, więc ten ledwie je spokojnie wąchnął w przelocie, dwie dziewczyny z psem ominęły nas szerokim łukiem, nie byliśmy godni nawet ich spojrzenia. Joszko miał je gdzieś, ale psa już niekoniecznie, potrzebne były nadzwyczajne środki w postaci kiełbasek z pojemniczka na smakołyki. Ostatnie chyba spotkanie z plażą.
Komentarze
W jakiś sposób podobne:
Kategorie:
