Wyjazd integracyjny

Wyjazd integracyjny

autor: augustyn

19.04.2017


Tosia to ktoś, kto wie więcej. Wie jak, wie kiedy. Też kiedyś będę taki mądry.
Czuję, że Tosia to przewodnik, mentor, nauczyciel. Na jedno pozwoli, za drugie skarci. A to warknięciem, a to tylko uniesieniem fafli, a to ruchem głowy. Olbrzymi wachlarz zachowań. I ja wszystko rozumiem. Z nią jest zupełnie inaczej, niźli z Dziwadłami. Dziwadła to mnóstwo działań, dźwięków, ruchów, zmian. I prawie wszystko zbędne, bez sensu, celu, potrzeby. Jałowe morze egzystencji bez ładu i składu. Jak pchły w sierści zaniedbanego psa. A ja to muszę tolerować, znosić, uwagę na nie zwracać – bo czasem warto. Nie mówcie nikomu, ale one mają pochowane gdzieś smaczne różne takie. W specjalnych izolatorach zapachu, do których nie można się dobrać. Lepiej nie ruszać, one warczą czasami.

Tosia

Tosia i Joszko

A z Tosią jest świetnie. Biegamy sobie, ja skaczę, wąchamy wspólnie lokalne plotki, ja się rozglądam, ona patrzy, ja się przyglądam, ona wskazuje, ja próbuję, ona ignoruje. Ja ignoruję, ona działa, więc ja też działam. Tosia wie lepiej.

Joszko i Tosia

Wyjazd socjalizujący do Starych Juch. Piękny park i Tosia, którą Ela* przywiozła, aby Joszko pobrał lekcję właściwego zachowania w języku, który rozumie. Zaczęło się chwilą szaleństw, a kiedy Joszko stał się zbyt natarczywy, krótkie skarcenie warknięciem wyjaśniło mu niewłaściwość postępowania i parę sekund później psy zgodnie spacerowały, obwąchując okolicę.

Razem, a jakby oddzielnie

Świstaki

Były niedaleko, świstały. Wołały mnie! I moje dziwadła pozwoliły, puściły mnie. Pobiegłem, przywitałem się, obwąchałem wszystkie, a skoro nie miały nic do zaoferowania, to wróciłem na wołanie mego Dziwadła – to większa szansa na smakołyk.

Grupka młodych chłopaków okazała się dobrym elementem wychowawczym. Zagwizdali i Joszko dostał możliwość swobodnego zareagowania. Gwizdać nie umie, więc odpowiedział całym sobą. Pobiegł, obwąchał dwóch czy trzech z brzegu i wrócił na wołanie masuriany i Eli. Albo odwrotnie. Normalnie wypadałoby spytać o to, czy możemy puścić Joszka luzem do ludzi, ale tym razem, skoro był wołany a ludzie młodzi… Chłopcy nie byli zbyt natarczywi, bo gabaryty Joszka zazwyczaj powstrzymują obcych przed przesadną fraternizacją. Nie okazali jednak strachu, bo byłby wstyd przed kolegami. Sytuacja idealna.

Pokusicielka

To przyjaźniące się z Tosią dziwadło ma smakołyki inne, niż dostaję na co dzień. Bardzo, ale to bardzo kuszące. Mam problem, bo ono chciało mi dać te smakołyki, ja chciałem je wziąć, ale dziwadło poszło z nimi do puszki. A w puszce było moje Dziwadło, też z nowymi smakołykami. I smakołyki leżące luzem, tylko brać. Smakołyki, wszędzie smakołyki. I tak, wodzony na pokuszenie, przełamałem się i do puszki zajrzałem. Przecież nie można zostawić takich wonnych delicji na pastwę wiatru, który cały zapach odbierze i zaniesie gdzieś. Do innych psów może? I przyjdą tu, i będę musiał bronić smakołyków, walczyć, zamiast je smakować. Make love, not war. Hę? Let’s eat, not fight?
Zajrzeć, czy nie zajrzeć? Oto jest pytanie. Zajrzeć, ale ostrożnie, bo z boku czai się to szorstkie Dziwadło, co to mnie bierze i wkłada do puszki. Zaglądam. Udaje mi się przechwycić parę smakołyków!

Ela nienachalnie manewruje Joszkiem, kusząc go suchą karmą, której nie zna. Z dodatkiem ryby, więc „wysoce aromatyczną”. Brak nacisków i dobry bodziec skutkują tym, że Joszko nawet zagląda do środka samochodu. I tak dostajemy wstęp do pracy nad oswajaniem psa ze wsiadaniem do auta. Przypomnienie o tym, że nic na siłę, że najważniejsza jest cierpliwość. I pierwszy kroczek za nami.


Przypominam, że Ela, to TA Ela. Z Kudłatej Chaty: https://www.facebook.com/kudlatachata/


Podziel się, udostępnij, skrytykuj, albo pochwal, jeśli wolisz.

Komentarze


W jakiś sposób podobne: