Patyk co jest, a jakby go wcale nie było, czyli Joszko movie #8
autor: augustyn
21.04.2017
Zdarzyło się w marcu, gdy przedwiośnie oszukiwało nas trochę, zwiastując rychłą wiosnę.
Pierwsze omal wiosenne popołudnie, które masuriana zdecydowała się spędzić w ogrodzie. Chyba nadal się łudzi, że uda się jej zachować ogród w stanie zadbanym. Miałem pilne roboty, więc moja rola sprowadzała się do odkręcenia zamkniętego na zimę zaworu wody i podłączenia węży.
W moim ogrodzie
Pozwolili mi poszaleć za domem! Sprawdziłem wszystko, niebezpieczeństwa nie ma. Prawie się zaczęło nudno robić, kiedy zza rogu wyszło Dziwadło ciągnąć jakąś terkoczącą maszynę. I wcale się jej nie bało. Obszczekałem ich testowo, otoczyłem kilka razy w bezpiecznej odległości, a kiedy byli już wystarczająco otoczeni i maszyna stała spokojnie podszedłem i zapoznałem się. Zapoznanie było jednostronne, maszyna byłą nieruchoma i spokojna. Cicha i … i … jednak się rusza! To żyje!
Węże w ogrodzie
Podłączyłem wąż do kranu i otworzyłem zawór, wąż łączący kran z kołowrotkiem węża poruszył się napełniany wodą. Ciśnienie go wyobliło i utwardziło. Joszko zrobił krok do tyłu. Psiknąłem wodą z dala od psa. Pobiegł sprawdzić, co to. Psiknąłem bliżej – ruszył w galopadę po ogrodzie. Na resztkach zeszłorocznej trawy stoi basenik kupiony specjalnie dla Joszka na letnie upały. Skierowałem strumień wody w niego, Joszko nie przepuścił okazji do zabawy. Zacząłem zmieniać rodzaj strumienia wody, sprawdzając, co się psu bardziej podoba.
Dziwadło wypuszcza z maszyny kijki. Takie kijki, których nie da się złapać. Mokre całe. Łapię i łapię, na wszystkie sposoby i ciągle nic w pysku mi nie zostaje oprócz wody. Dziwadło tym kijkiem mnie czasami trąca w zadek, czasami pozwala mi go łapać, czasami rzuca gdzieś dalej, ale nie mogę dogonić. Bardzo sprytny jest kijek ten, zaczarowany jakiś.
Z kijków zostaje tylko woda, w takim czymś, co zatrzymuję tę wodę. Szukałem w tej wodzie choć jednego kijka, ale bez powodzenia. Próbowałem kopać, skrobać zębami, ale nic z tego, kijków nie ma. Jest twardo, mokro i niesmacznie. I ta woda nie wsiąka, nie ucieka. Może i dobrze, mam własną przydomową wodę. A może to nie kijki, tylko woda taka zaczarowana, że czasami jest kijkiem? Ktoś się spotkał już z czymś takim?