
Jak zapuszkować psa
autor: augustyn
24.04.2017
To proste. Otwiera się drzwi samochodu, sprawdzając, czy pies się jeszcze nie udusił na drugim końcu smyczy. Bierze się te powleczone futrem czterdzieści jeden kilogramów na ręce i wkłada do środka. Zrobione. Misja zakończona.
Wersja dla pacyfistów
Należy otworzyć drzwi auta i pozwolić psu uznać pojazd za niegroźny. A nawet atrakcyjny. Przecież w samochodzie na siedzeniu często leżą smakołyki.
W puszce często leżą smakołyki. Z tyłu, w głębi, ale leżą.
Bajsykel, bajsykel!
Joszko ostatnio zaczął mocniej reagować na rowerzystów, więc aby go oswoić z tym przerażającym cudem techniki, urządziliśmy spacer połączony z przejażdżką na rowerze. Masuriana szła, a ja jeździłem. Właściwy podział zadań.
Pierwsza reakcja Joszka mocno emocjonalna. Pobiegł za mną i nie mógł się zdecydować, czy powinien mnie łapać, czy tylko szczekać. Po minucie zorientował się, że nic złego się nie dzieje, obwąchał rower i spacer stał się spacerem. Nadal zerkał nieco podejrzliwie i był spięty, ale nie trzeba było reagować. Łatwo poszło. Później zacząłem odjeżdżać trochę dalej i to się Joszku nie spodobało.
Joszko pilnuje, żebym nie odjechał za daleko. Zabiega mi drogę, okrąża, czasami poszczekuje. Ewidentnie chce mnie zagonić do stada. Tylko, że on jest psem stróżującym, a nie zaganiającym stado. Teoria teorią, ale Joszko uspokaja się, kiedy zawracam do masuriany. Gdy oddalam się – zaczyna taniec wokół mnie, wracam, spokojnie biegnie przed, obok, za mną, jak wygodniej.
Pierwsze testy i oswajanie z rowerem za nami. Było nieźle, ale to ja byłem na rowerze, z obcymi może być inaczej.
Wyje, to może zdycha?
Kłopoty z zamkiem sprawiły, że włączył się alarm w aucie. Wspaniały początek przyzwyczajania psa do samochodu. Zaskakujące trochę, ale na Joszku nie zrobiło to wrażenia. Za dużo innych niepokojących zjawisk dokoła? Przesilenie emocjonalne? Zmęczenie po spacerze? Nie wiem, a pies nie chce się przyznać.
Od czasu do czasu robię rowerem bardzo spokojne kółko dookoła samochodu, a masuriana wabi Joszka do wnętrza kiełbasą i kupioną po drodze bułką. Kopia wczorajszych treningów z Elą. Po paru minutach odstawiam rower, niech ma pies chwilę spokoju i skupi na smakołykach.
Skupił się skutecznie – szybko skończyła się kiełbasa. Bułeczka jest jednak świeża i wystarczająco kusząca. W końcu Joszko stawia obie łapy na siedzeniu, żeby sięgnąć smakołyka. Smakołyk – kawałek zwyczajnej bułki… A zaskakująco skuteczny.
I galeryjka jeszcze:
Komentarze
Kategorie:
