
Migawki z samotnych poranków w wielkim łóżku
autor: augustyn
12.06.2017
Obracam się na lewy bok. Otwieram oczy. Chyba otworzyłem. Coś widzę. Czerwieni się. Powinienem się niepokoić? Chyba nie. Przyniósł swoją poduchę-serduszko z rączkami, którą metodycznie co jakiś czas opróżnia z nadzienia.
Czasami, kiedy mam dobry nastrój, złośliwie zbieram to wypróżnione i wkładam z powrotem do poduszki. Zwykle wtedy Joszko i tak stawia na swoim i w ciągu kilku minut wszystko znowu jest porozrzucane po domu. Taka gra w to, kto jest bardziej podobny do Syzyfa. Wymagająca dość. Trudna. Nie zawsze jestem w formie, żeby w nią grać. Przymierzam się do tego, aby zagrać nie fair wobec psa i po ponownym nadzieniu poduszki, porządnie zaszyć otwór. Takie świństwo wykombinowałem.
…
Obracam się na lewy bok. Wiem, że jest tam Joszko, bo przed tym, jak drugi raz kładłem się spać – jakieś siedem minut temu – słyszałem, że wlazł na łóżko. Udałem, że nie czuję, nie słyszę i próbowałem dospać brakującą część snu.
Otwieram oko – jedno, drugie jest uwięzione pod powieką z jakiegoś tajemniczego powodu, o którym pisałem już kiedyś*. Jednym też widzę. Świnię… No nie, prosiaczka zaledwie. Malutka zabaweczka Joszka. W pysku Joszka, zamarłym w napięciu, z łypiącymi sponad nosa oczyskami pełnymi oczekiwania. No rozczulające. Jak go teraz mam zgonić z łóżka? Cwaniak. Bezczelny gwałciciel moich zasad, męskości i stanowczości. Tornjak Joszko.
Prosiaczek nie wydaje się zabawką specjalnie odporną, trwałą, wytrzymałą, a jednak, choć lubiany i dość często używany, jest zupełnie niezniszczony. Musi go szanować chyba. Szanuje prosiaczka zabawkę, a mnie? Ot, los człowieka.
…
Obracam się na lewy bok. Minimum działania – da się patrzeć, mając powieki otwarte tylko w połowie. Czerwona poducha. E tam. Ejże! Czerwona poducha, ale nie joszkowa, a nasza.
– Co to ma być?! – unoszę się na łokciu – Nie wolno! – dodaję na jednym wdechu.
– Zejdź! – na drugim.
Joszko wypuszcza poduszkę z pyska i zeskakuje na ziemię. Skubaniec widział, co robi, swojej by nie zostawił, albo by wcale nie zeskoczył, tylko czekał, aż się bardziej wkurzę. A właściwie, aż będę intensywniej swoje niezadowolenia manifestował. Może on ma z tego jakąś perwersyjną radochę?
* pisałem we wpisie „Nauczki”
Komentarze
W jakiś sposób podobne:
Kategorie:
