
Heban, czyli radość i żal
autor: augustyn
14.06.2017
Nie zauważyłem, że obok pomostu, w zejściu do jeziora bawi się patykiem w wodzie jakiś pies. Za to on zauważył nas. I od razu ruszył. Już w biegu było widać, że to radość ze spotkania innego psa, a nie agresja. Joszko na smyczy zajęty wąchaniem jakiegoś krzaczka informacyjnego nie zauważył nadbiegającego psa. Właścicielka trochę spanikowała, zaczęła wołać psa, ale on raczej jej nie słyszał… Heban się zwał, jeśli dobrze pamiętam.
Początkowo myślałem, że to labrador, ale chyba nie. Nie wiem, może sznaucer, może jakiś terier. Nie mam pojęcia. Czarny, średniej wielkości, proporcjonalnie zbudowany pies. Dobiegł może na metr do Joszka i zatrzymał się ostrożnie.
Joszko na krótkiej, ale luźnej smyczy zaczął go obchodzić, żeby powąchać pod ogonem. Psy, w pierwszej chwili sztywne, już po trzech, czterech sekundach rozluźniły się i zaczęły brykać. Zanim dobiegła do nas właścicielka.
Ulica zbyt blisko, więc nie chciałem odpiąć Joszka, a nieustająca w przeprosinach dziewczyna – że tak sobie pozwolę o niej pisać, ze względu na różnicę wieku – usilnie próbowała schwytać swego psa i odciągnąć go od Joszka. Żeby jej to umożliwić przytrzymałem Joszka na sztywnej smyczy. Błąd.
Agresja smyczowa
W ułamku sekundy włączyła się tzw. „agresja smyczowa”. Myląca nazwa, bo to żadna agresja, ekscytacja tylko, pobudzenie, ale … Joszko zacharczał straszliwie i zaczął się wyrywać, skacząc w miejscu, bo smycz mu nie pozwalała odbić w przód. Dziewczyna chyba się przestraszyła i pogubiła trochę. Jej przepraszanie jeszcze się nasiliło. Po Hebanie widać było, że rozumie zachowanie Joszka i się nie boi. Klasyczne, ale dla niezorientowanych rzeczywiście mocno mylące. Joszko swoje podekscytowanie okazuje dźwiękami, które mogą przerażać.
Komentarze
W jakiś sposób podobne:
Kategorie:
