
Wytropić, dopaść, zabić, czyli Joszko movie #17
autor: augustyn
25.07.2017
Poranna audiencja tronowa inaczej
Zazwyczaj Joszko przychodzi po poranną porcję pieszczot, drapania, czochrania, głaskania. Czasami rytualnie się ze mną przekomarza, otwierając kosz na brudne ubrania. Uchyla go nosem i czeka, aż go „skarcę”.
– Nie wolno, zostaw – mówię bez specjalnego przekonania, ale staram się, aby jednak brzmiało prawdziwie. On zabiera nos, klapa kosza opada i coś wyziera z psich oczu. Ciągle nie wiem, co. Duma, kpina, zwykła radość. Nie wiem, brakuje mi chyba jednak międzygatunkowej empatii.
Dzisiaj rytuał się odbył, ale w pospiechu. Joszko był niespokojny, podekscytowany lekko, pobudzony.
Zainteresował się muchą opukująca szybę okna. Nie widzę, bo zasłania mi jakiś krzak stojący na parapecie, ale po stylu rozpoznaję tzw. robacznicę – zwierzę, które nauczyłem się rozpoznawać i tropić jeszcze będąc dzieckiem. Teraz uczy się Joszko. Mocno go ta mucha musi irytować, bo szarpie głową, zamiast nią kręcić, podryguje, zamiast skakać, szura, zamiast chodzić, a chwilami zastyga wpatrzony w jasną taflę okna. Za krzakiem… Powarkuje więc i poszczekuje cicho.
Zachowanie muchy klasyczne, autodestrukcyjne, jakby szukała śmierci, choćby z wycieńczenia. To walenie w szybę, wciąż nieskuteczne. Niewielki, ale irytujący hałas, drażniące bzyczenie. Jej upór, igranie z niebezpieczeństwem. Gdyby jednak mucha była większa, miała „myślące” oczy, gdybyśmy ją traktowali jak fajnego, przytulaśnego zwierzaka, a nie natrętnego owada, to inaczej ocenialibyśmy jej zachowanie. Czy nie opisywalibyśmy go jako odważne, brawurowe? A może lepiej nierozsądne, głupie? Tak często mylimy odwagę ze zwykłą głupotą i brakiem wyobraźni.
I to przeraźliwe bzyczenie. Zaczynam szczerze kibicować Joszkowi. Który zamarł oparty wyprostowanymi łapami o parapet, odchylony i czujnie wpatrzony w miotającego się w oknie owada.
Szybka akcja z kłapaniem i rozpychaniem łapami na parapecie niestety nieudana. Efekt – wyśliniona, upaćkana szyba i poprzestawiane doniczki. Byłem czujny i gotowy je łapać w razie potrzeby, ale kto wie, czy bym zdążył. Siedzę raptem jakiś metr od okna, jednak z portkami na kostkach, więc na dwoje babka wróżyła… Wychylam się i poprawiam tę donicę, która kołysze się na krawędzi. Krzaczek…
Komentarze
W jakiś sposób podobne:
Kategorie:
