Na spacerach z kotami, czyli Joszko movie #18

Na spacerach z kotami, czyli Joszko movie #18

autor: augustyn

15.08.2017


Koty mamy trzy. W tej chwili. Podobno mamy też gdzieś obrożę dla kota. Smycze są raczej uniwersalne i takie delikatne, to się na pewno gdzieś walają. Jak jednak wziąć 3 koty na spacer z użyciem jednej obroży? To łatwe. W piwnicy zostawia się tę jedną obrożę i otwarte okienko. Koty wychodzą i wchodzą, kiedy chcą.

Za dnia

Czasami, aby przypomnieć ludziom, kto jest od kogo ważniejszy, koty siedzą pod drzwiami i miauczeniem wymuszają wpuszczenie do domu. Bywa, że Gienia i Hanutka, która uczyła się perfidii od matki, idą krok dalej. Poznaję to po tym, że Joszko zaczyna ujadać, jakby ulicą przejechały dzieci na wrotkach. Przerywam wtedy moje bardzo ważne czynności, które akurat wykonuję, i idę sprawdzić. Przez małą szybkę w drzwiach nic nie widać, więc otwieram drzwi i pod nogami przemyka mi do domu któraś z kotek. Obie otwierają sobie drzwi, skacząc na klamkę. Drzwi wejściowe są za ciężkie, bo na pewno nie koty za lekkie. Zwierzaki jednak nauczyły się już, że i tak po tym skoku drzwi się otworzą, bo joszkowy „alarm na włamywacza” działa niezawodnie.

Nie wiem, czy to zmowa czworonogów, czy zwykłe podglądactwo, czy też zbieżność ewolucyjna, ale Joszko także wie, do czego służy klamka. I z tej wiedzy korzysta. Co oznacza, że aby być pewnym uwięzienia psa, musimy używać kluczy, zasuwek, rygli i skobli.

Kiedy wracam rano ze sklepu z pięknie zapakowanym, świeżym i pachnącym rogalikiem dla masuriany, po przekręceniu klucza czuję, jak drzwi lekko uskakują. Czyli Joszko skakał na drzwi, naciskał klamkę. Otwieram i widzę psa leżącego na środku korytarza i chłoszczącego mnie wzrokiem spod opuszczonych brwi. Patrzy spod byka, choć byka widział tylko raz. Czy zamykając drzwi, podcinamy psu skrzydła? Gdziekolwiek by one nie były. Czy hamujemy jego rozwój? Czy kpimy z jego inteligencji? Czy zamieniamy jego życie w traumę uwięzienia? Czy zniechęcamy do samodzielności?

Joszko na spacerze z Hanutką

Wieczorem

Obroża założona, smycz przypięta. Otwieram drzwi, przez które przemyka do środka Gienia. Przemyka, bo nigdy nie wiadomo, kiedy Joszko podejmie kolejną próbę zachęcenia do zabawy i koty są czujne. Zamykam drzwi, schodzimy ze schodów i widzę, jak zza węgła domu wychodzi Gienia. Nie wiem, po co wchodzi do domu. Spekuluję, że szybko sprawdza, czy nie pojawiło się coś w miskach i skoro jest pusto, wychodzi z nami na spacer.

Joszko, łaskawie godząc się na to, że idę za nim uczepiony pętli na końcu smyczy, od niechcenia, na szybko podnosi nogę w stałych właściwie miejscach, ale bardziej jest zainteresowany cieniem, który przemyka równolegle do nas, jednak po drugiej stronie ogrodzeń. Podwórkami, trawnikami sąsiadów bezszelestnie drepcze kot. W miejscach, gdzie zamiast płotu jest mur, kot wychodzi na ulicę i ocierając się o kamienie sunie w pospiechu, aby za chwilę przeskoczyć gdzieś pod zaparkowany na ulicy samochód. I tak skokami dalej nam towarzyszy. Drażni się z Joszkiem, który osmyczony nie może nic. Taka zemsta za przepychanki w domu.

Genia i Hania

Czasami dołączają też pozostałe dwa koty. Puszkin dumnie idzie swoim tempem, znika na dłużej, pojawia się, zmierzając w druga stroną i udając, że nie ma z nami nic wspólnego. Hanutka za to wolno idzie na wprost nas, miauczy z daleka, a kiedy się spotkamy, robi Joszkowi ”baranka”, czyli ociera się głową o pysk psa, jakby bodąc go przymilnie. Tak jej zostało od czasów Miśki* i choć Joszko ją czasami maltretuje, to kotka z tych zachowań nie rezygnuje. Czeka, aż dorośnie i częściej będzie ja lizał, wąchał, zamiast ciągnąć za głowę gdzieś do kąta? Chwilami to aż masochizmem trąci.


* Miśka to nasz poprzedni pies, często pojawia się w naszych wspomnieniach. Na przykład we wpisie: „Z Joszkiem w tle”

Miśka

Miśka

Podziel się, udostępnij, skrytykuj, albo pochwal, jeśli wolisz.

Komentarze


W jakiś sposób podobne: