Pierwszy raz

Pierwszy raz

autor: augustyn

25.09.2017


Istnieją takie stworzenia, co są większe ode mnie. Nie tak, jak dziwadła, ale tak normalnie większe: solidnie, stabilnie, czworonożnie. Widziałem je już nie raz, nie dwa razy, nie trzy. Nie wiem, ile razy, bo już tak wiele świata widziałem razy, że rachubę prowadzić przestałem.

Pierwszy raz

Pierwszy raz, kiedy je ujrzałem, umknął mi z pamięci. Tak bywa, gdy ma się ważne zadania do wykonania na głowie. Umknął, ale wiem, że był, bo zawsze jest pierwszy raz – taki jest porządek rzeczy. Musi być pierwszy raz, aby mógł być kolejny. Inaczej wszystko stałoby w miejscu. A tak płynie. No, chyba że zimą. Zimą bywa inaczej, nawet woda potrafi stanąć.

Joszko widzi krowy

Ubarwienie jest właściwe.
Jestem pewien, że się ucieszyłem z istnienia stworzeń większych ode mnie, ale tak samo pełnych gracji, stojących solidnie na ziemi na czterech łapach, stabilnie, statecznie. To musiała być odprężająca odmiana po obserwacji dziwadeł. Przecież dziwadła poruszają się na dwóch łapach! Chybotliwie, niepewnie, niezbornie. Dwie przednie łapy wiszą im obok ciała i najczęściej dyndają bez sensu i celu. A widzieliście, jak biegają? To dopiero jest pokraczny ruch. Kłapią, człapią, podrygują, dyndałkami wymachują, jakby za chwilę mieli upaść. Jakiś błąd ewolucji to musi być.

Pierwszy raz

Joszko straszy krowy

To raczej nie był pierwszy raz, ale ten pamiętam. Wizytowałem Skippera i Tosię. A one tam były, za płotem były. Rogówki. Siła spokoju i dystans dostojeństwa. Trochę mnie się na początku nie podobało, że strachu nie wzbudzam i paniki nie sieję. Później jednak zobaczyłem, że posłuchały i przesunęły się dalej, aby mnie nie drażnić. Szacun znaczy się u nich mam. Choć pouczałem je z daleka, przecież kultury mi nie brakuje.
Ustawiałem je tak parę razy, przeganiając we właściwe miejsce z miejsca niewłaściwego. Aż Skipper patrzył na mnie z podziwem. Nie widziałem, ale czułem za uszami wzrok pełen uwielbienia. Kocham prąd, który w takich chwilach przenika moje silne, sprężyste, doskonałe ciało.

Joszko zadowolony z dobrez wykonanej roboty

Przybyłem, zobaczyłem, przegoniłem.

Obszczekiwanie z dystansu to pierwsze, co Joszko przedsięwziął, kiedy pierwszy raz zobaczył krowy. W czasie wizyty w Kudłatej Chacie, za płotem miał tę przyjemność. Nowe coś, więc dystans i ostrożność. Pokrzyczeć trzeba, ale bez zbędnego ryzyka w bezpośrednim kontakcie. Nawet przez płot. Taka natura – wczoraj obszczekał stertę kamieni, która pojawiła się w jego rewirze znienacka i bez pozwolenia.

Przeganianie krów to zazwyczaj zajęcie Skippera, ale jak się dowiedzieliśmy, ten cwaniak nauczył się podpuszczać inne psy, aby go w tym obowiązku wyręczały.

Pierwszy raz

Ten pierwszy raz to formalnie wcale nie pierwszy raz, ale to taki całkiem inny pierwszy raz, bo i rogówki zupełnie inne. Płowe i płochliwe mocno. Pięknie pachnące, choć z daleka, to jakże intensywnie. Biegaliśmy sobie po dwóch stronach ogrodzenia. Biegaliśmy, czyli ja goniłem, a one uciekały. Choć one też większe ode mnie to uciekały. Fajnie.

Daniele za płotem

Rogówek rodzajów jest więcej. Razu pewnego widziałem takie maleńkie. Zupełnie jak ja, tylko brzydsze.

Joszko obserwuje zwierzynę

Szpaner

I jeden tam jest taki jeszcze większy, co wiem, że to samiec, bo cuchnie samcem. Niby się mnie nie boi, dostojny taki, przechadza się powoli. Ja wiem jednak, że to gra pozorów. Gość stara się trzymać fason, bo wie, że wygląda, jakby ktoś mu rosochate gałęzie w uszy wetknął. Musi jakoś resztki dumy zachować. Dziewczyny patrzą przecie.

Mamy po sąsiedzku hacjendę z kawałem ziemi dookoła. Na tej ziemi hasa sobie stadko rogacizny. Daniele chyba. Płochliwe toto, trudno podejść, żeby fotkę zrobić. Kiedy są w pobliżu, Joszko jest nie do odwołania. Rusza w pościg wzdłuż ogrodzenia i ma nas w nosie. A to ponoć pies stróżujący, a nie zaganiający. Cóż, czternastomiesięczny szczeniaczek przecież.

Zobaczymy, jak zareaguje Joszko na wiosenne ryki samca. A pięknie się potrafią świtaniem nieść po osiedlu.

Kiedyś się z nimi pobawię. Znajdę sposób. Dziurę, podkop, szczelinę, niższe ogrodzenie, ławkę, otwartą bramkę. Kiedyś powącham rogówkę z bliska. Czuję, że warto. Wąchać zawsze warto.

Płot

Nie ma takiego płotu, którego nie da się obejść. Przynajmniej od środka.

Podziel się, udostępnij, skrytykuj, albo pochwal, jeśli wolisz.

Komentarze
Komentarze archiwalne:
Komentarze archiwalne z wordpressowego bloga


W jakiś sposób podobne: